5 dni, 5 przystanków i 5 miejsc wartych odwiedzenia w pogoni za falami na polskim wybrzeżu.

Wychowałem się nad morzem. Dokładnie w okolicach Kołobrzegu. Wtedy oczywiście tego nie wiedziałem, ale jest to jedna z lepszych miejscówek surfingowych na zachodnim wybrzeżu. Poza Kołobrzegiem, sprzyjających warunków surfingowych w tej okolicy, można doświadczyć w Ustroniu Morskim czy Darłowie. Z tym, co oferuje tzw. Kalafiornia, można zapoznać się na fanpage’u Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Surfingu.

Celem podróży, którą tu opiszę, nie były jednak rodzinne strony, a okolice Trójmiasta I Helu – polskiej stolicy sportów wodnych.

Bałtycki sezon surfingowy

Bałtyk oferuje najlepsze warunki do surfingu na wiosnę, jesienią i w zimie. Niezależnie od części wybrzeża są to okresy najmocniej obfitujące w fale. Od 2-3 lat można też zaobserwować krótkie, ale owocne okresy surfingowej aktywności także w lecie. W 2016 roku miałem okazję załapać się na taki właśnie moment. Tu możecie o tym przeczytać.

Niestety podczas opisywanego wyjazdu nie mieliśmy tyle szczęścia. To, co udało nam się zaobserwować to jedynie wiatrowe fale w Chałupach. Czułem się trochę jak podczas wyjazdu do Kalifornii, kiedy udało nam się odwiedzić legendarny spot Mavericks. I choć był styczeń, a okno na przeprowadzenie zawodów było otwarte, ocean był tego dnia płaski niczym blat.

Wracając do Polski: z falami czy bez fal, spędziliśmy 5 fantastycznych dni na wybrzeżu. Oto nasza trasa:

Stilo – strefa relaksu

Nadmorską podróż zaczęliśmy od plaży w Stilo. Po ośmiu godzinach jazdy z Krakowa mieliśmy jeden cel: przywitać się z morzem. Wybraliśmy się na 4-kilometrowy spacer startując z Cisowego Zakątka w Sasinie, w którym się zatrzymaliśmy. To świetne miejsce oferujące noclegi w oryginalnych domach w kaszubskim stylu.

Sama plaża Stilo jest nie z tej ziemi. Ukryta, szeroka i praktycznie całkowicie opuszczona. Tego wieczora morze było płaskie jak jezioro, więc ciężko powiedzieć co to miejsce ma do zaoferowania jeśli chodzi o surfing. Jedno wydaje się jednak pewne – nawet jeśli nie jest to miejscówka na surfing to na pewno świetnie się sprawdzi jako przestrzeń do relaksu po intensywnym dniu.

Będąc w tej okolicy warto odwiedzić rewelacyjną, lokalną restaurację „Ewa Zaprasza”. Moim zdaniem to jedna z lepszych w kraju restauracji serwujących tradycyjną polską kuchnię. I choć na pierwszy rzut oka nie sprawia takiego wrażenia, to możecie być pewni, że w sezonie jest w niej tak tłoczno, że stolik trzeba rezerwować z wyprzedzeniem.

Rewa – miejsce z potencjałem

Niektórzy moich znajomych twierdzą, że to miejsce ma potencjał by skutecznie rywalizować z Chałupami jeśli chodzi o tytuł idealnej miejscówki do uprawiania sportów wodnych w tej części wybrzeża.

Warunki, które zastaliśmy na miejscu zdecydowanie bardziej sprzyjały kite surferom, natomiast na miejscu nie brakuje miłośników surfingu. Przykładem może być Paulina Ziółkowka, właścicielka surf shopu i szkoły kite surfingu Aloha. Dzięki takim ludziom kultura surfingowa ma okazję znacznie rozwinąć się w tej okolicy.

Rewa może być też cichszą i bardziej kameralną alternatywą noclegową dla niedaleko położonego Trójmiasta. Oczywiście z wyłączeniem czasu trwania festiwalu Open’er organizowanego na terenie pobliskiego lotniska Gdynia-Kosakowo.

Faleza – tajemniczy spot

Ta popularna wśród lokalnych surferów miejscówka znajduje się tuż przy hotelu o tej samej nazwie, w malowniczej Jastrzębiej Górze. Klimat można poczuć już od początku. Strome zejście – w dół klifu, przez las – na wąską, kamienistą plażę tworzy atmosferę tajemnicy. Gdy Faleza „pracuje” potrafi być potężna. Trzeba wtedy uważać na silne prądy.

Poniższy film ilustruje potencjał tego spotu. Tego dnia surferzy, którzy zdecydowali się wypłynąć, intensywnie walczyli z prądem i falami.


Władysławowo – polskie tuby

Spot po wschodniej stronie portu to jedna z trzech, obok wspomnianej Falezy i Chałup, najbardziej popularna miejscówka w tej części wybrzeża. Port daje dobrą ochronę przed północno-zachodnimi wiatrami, dzięki czemu można tu łapać regularne i długie fale. Gdy swell jest słabszy idealne miejsce dla początkujących. Gdy przybiera na sile zdecydowanie dla zawodowców, którzy są w stanie zaliczyć jazdę w tubie.

Chałupy – kolebka polskiego surfingu

Chałupy i cały półwysep helski to kierunek nr 1 dla fanów sportów wodnych w Polsce. Dzięki położeniu między Zatoką Pucką a otwartym morzem idealna baza do wszelkich wodnych sportów deskowych. Dla surferów są łagodne i łaskawe fale na wysokości kampanigu Solar. Dla fanów kite’a czy windsurfungu zatoka.

Chałupy były naszym ostatnim przystankiem podczas tej podróży. I choć, jak wspomniałem na początku, obdarowały nas jedynie wiatrowymi falami, był to przedsmak tego co może się tu dziać, gdy warunki robią się sprzyjające.

Warto myśleć o Bałtyku w kontekście surfingu, a najlepszym dowodem na to są poniższe zdjęcia autorstwa Krzysztofa Jędrzejaka, jednego z najlepszych polskich fotografów surfingowych.