Gdy północny Atlantyk zaczyna generować pierwsze jesienne burze, jego europejskie wybrzeże zamienia się w ziemię obiecaną dla surferów. Szczęściarze mieszkający nad oceanem nie wychodzą z wody. Tacy jak ja zaczynają się pakować i ruszają na zachód starego kontynentu.

Kierują się do nadmorskich miejscowości Portugalii, Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. I choć poranki i wieczory robią się chłodne, słońca i fal nie brakuje. Czy to zatem dobry czas dla tych, którzy nadal się uczą lub chcą w ogóle zacząć swoją przygodę z surfingiem? Moim zdaniem to najlepszy czas.

Każda z miejscówek i każdy kraj, o którym pisałem wcześniej przy okazji tego gdzie wybrać się na wiosenny, letni czy zimowy surfing w Europie, jesienią nie zawiedzie. Pozostaje więc tylko subiektywna decyzja, który kierunek wybrać. Ja jesienią polecam udać się na odkrywanie północnej Hiszpanii (Kantabria i Galicja), a dla tych, którzy między swoimi sesjami chcą spotkać na plaży gwiazdy światowego surfingu, południowo-zachodnie wybrzeże Francji.

Kierunek 1: Galicja, Hiszpania

To nie miejsce dla fanów surfingu w boardshortach, przy bezchmurnym niebie i w ciepłej wodzie. Galicyjska jesień nie rozpieszcza, ale w zamian można liczyć na naukę w kameralnych warunkach i dużo taniej niż w surfingowych „kurortach” Portugalii (link do tekstu o Sagres) i Francji.

Jak się dostać na miejsce?

Z Polski może być trudno o bezpośredni, tani lot. Najlepszym sposobem będzie podróż do Madrytu, a stamtąd (np. Ryanairem) do stolicy regionu Santiago de Compostela. Dla mających więcej czasu alternatywą będzie bezpośredni lot do Santandera, a następnie podróż samochodem lub miejscową komunikacją na galicyjskie wybrzeże (niecałe 500 km).   

Pogoda

Ta piękna w swej dzikości kraina jest w całości wystawiona na każdy zachodni swell uderzający w Europę. Efektem są wspaniałe fale, ale też bardziej surowa pogoda. Im bliżej zimy, tym chłodniej, wietrzniej i bardziej mokro. Dla surferów oznacza to tylko jedno: mniej tłumów w wodzie! We wrześniu czy październiku pianka o grubości 3/2 to konieczność. Na niektóre spoty (np. Pantin) zabrałbym też buty, bo temperatura wody nie przekracza 16 stopni Celsjusza.

Gdzie surfować?

Linia brzegowa Galicji to liczne zatoki osłonięte od wiatru, na których królują beach i point breaki. Lądując w stolicy regionu Santiago de Compostela poszukujący fal początkujący surfer ma do wyboru dalszą podróż w dwóch kierunkach: na południe lub na północ.

Celem podróży na południe powinny być okolice miasta Vigo, a dokładnie miasteczko Patos. Ten słynący z regularnych fal spot oferuje zarówno beach jak i reef breaki, które zaczynają pracować przy północno-zachodnim swellu. W Patos znajduje się też siedziba Prado Surf School, w której brałem lekcje podczas mojego wiosennego surf tripu. Więcej o nich i surfingu w Patos pisałem tutaj.

Zdjęcie surfera idącego po plaży w Pantin

Widok na plażę w Razo z parkingu. W lewym roku stoi zaparkowany samochód, na którym suszy się pianka surfingowa

Son of a Beach przygotowuje deskę do sesji na plaży w Razo

Zdjęcie dwóch surferów idących po plaży w Patos

Bastiagueiro beach

Z kolei północ to okolice lokalnej metropolii A Coruna i miasta Ferrol, obfitujące w najsłynniejsze galicyjskie spoty: Pantin, Doninos, San Xurxo, Santa Comba, Campelo, Bastiagueiro. Właśnie w Bastiagueiro miałem okazję próbować swoich sił, po tym jak zatrzymaliśmy się na kilka dni w A Corunii.

Dowiedz się więcej o charakterystyce spotu Bastiagueiro i moich doświadczeniach z Galicji

Pisząc o północnej Galicji nie można pominąć Razo. Ta ogromna, piaszczysto-skalna plaża oddalona od A Corunii o 40 km na zachód, oferuje najmocniejsze (doświadczyłem osobiście) i najbardziej regularne fale typu A-frame w regionie. Dzięki swojej przestrzeni jest w stanie pomieścić niemal nieograniczoną ilość surferów, zapewniając komfort zarówno amatorom, jak i starym wyjadaczom. Na miejscu funkcjonują dwie szkoły surfingu: Art Surf Camp i Raz Surf Camp. Z jedną z nich miałem krótką styczność – wypożyczyłem u nich deskę. Koszt: 20 euro za 2 godziny. To dużo w porównaniu z cenami w innych częściach regionu. Alternatywy za bardzo nie ma, więc trzeba płacić.

Dlaczego warto:

  • Duża ilość różnorodnych spotów dla początkujących i średniozaawansowanych surferów
  • Mało turystyczny region = mniej tłumów na plażach i w wodzie
  • Gwarancja warunków do uprawiania surfingu (ze względu na korzystne położenie geograficzne)
  • Piękna przyroda i ciekawe miejsca historyczne
  • Atrakcyjne ceny w porównaniu z południem Hiszpanii i Portugalią

Kierunek nr 2: Kantabria, Hiszpania

Ta hiszpańska wspólnota autonomiczna położona pomiędzy Asturią a Krajem Basków ma bogatą historię surfingową. W 2012 roku nadmorska gmina Ribamontan al Mar zyskała nawet status naturalnego rezerwatu surfingowego. Tylko rejon Ericeira w Portugalii może poszczycić się takim samym statusem.

Jak dostać się na miejsce?

Dzięki bezpośrednim połączeniom lotniczym z Polski można komfortowo dolecieć do stolicy regionu – miasta Santander. Lokalnym centrum surfingu jest miasteczko Somo, w rejonie którego można liczyć na 300 dni z falami w ciągu roku. Wczesną jesienią Somo może być jeszcze zatłoczone, dlatego warto rozejrzeć się za noclegiem także w okolicznych miejscowościach. My znaleźliśmy bardzo przyjemny apartament przy samej plaży w miasteczku Noja, oddalonym od Somo o dwadzieścia kilometrów.

Pogoda

Decydując się na wizytę w północnej Hiszpanii warto mieć na uwadze, że jesienne temperatury są niższe niż te, które oferuje południowa część kraju w tym samym czasie (oscylują wokół 20 stopni Celsjusza). Częściej też występuje zachmurzenie. Rzadziej występują z kolei turyści. Nastawiając się na surfing warto zabrać ze sobą piankę 3/2 mm, bo temperatura wody nie przekracza 20 stopni.

Gdzie surfować?

Najlepszym spotem dla początkujących i średniozaawansowanych surferów jest miejska plaża (Playa de Somo). Ten beach break zapewnia regularne fale i pracuje przy każdym pływie, przy małej lub średniej wielkości swellu. Zaawansowani surferzy znajdą bardziej wymagające spoty na wschód od Somo (np. reef break Santa Marina czy beach break El Brusco).

W samym Somo amatorzy surfingu mogą skorzystać z propozycji kilku szkół surfingowych, które poza szeroką ofertą kursów zapewniają też noclegi. We wrześniu 2015 roku 5-dniowy kurs dla początkujących w najbardziej popularnej szkole Escuela Cantabra de Surf kosztował mnie 130 euro uwzględniając w tej cenie sprzęt i 2 godziny zajęć grupowych dziennie.

Siedziba Escuela Cantabra de Surf

Somo beach

Somo beach

Somo beach

Somo beach

Dlaczego warto:

  • spoty idealne dla początkujących i średniozaawansowanych surferów
  • przyjazna i kameralna atmosfera w Somo
  • ciekawe zabytki przyrody (np. jaskinia El Castillo)
  • rozwinięta infrastruktura turystyczna (apartamenty, restauracje, szkoły surfingowe, surf shopy)
  • świetna kuchnia północnej Hiszpanii
  • dobra lokalizacja do eksplorowania sąsiednich prowincji (bliskie sąsiedztwo Asturii i Kraju Basków)
  • wygodne i atrakcyjne cenowo połączenie lotnicze z Polski (np. Kraków-Santander)

Kierunek nr 3: Nowa Akwitania, Francja

Przez wielu ten południowo-zachodni skrawek Francji uznawany jest za europejską stolicę surfingu. To tu swoją europejską siedzibę ma Quiksliver i to na plażach Hossegor World Surf League organizuje od lat zawody z cyklu mistrzostw świata. Surfingową atmosferę czuć na każdym kroku, a w czasie zawodów WSL znacznie wzrasta szansa na spotkanie w knajpce lub restauracji największych gwiazd światowego surfingu.

Jak dostać się na miejsce?

Z Polski najlepiej dolecieć do Lourdes oddalonego od wybrzeża o niecałe 150 km. Alternatywnym lotniskiem docelowym może być Bordeaux, z którego podróż do Hossegor powinna zająć 2 godziny jazdy samochodem (170 km).

Pogoda

Idealnymi miesiącami na surfing są wrzesień i październik. Temperatura powietrza oscyluje wokół 25 stopni we wrześniu i spada do 20-21 w październiku. Nie brakuje słońca, a wiatr jest łagodny. Decydując się na surf trip w październiku trzeba pamiętać, że noce i poranki bywają już chłodne, więc warto zabrać ze sobą ciepłą kurtkę i czapkę, by nie marznąć podczas dawn patrol. Mimo spadków temperatury powietrza woda nadal jest ciepła. Pianka 3/2 w zupełności wystarczy. Wielu surferów używa w tym czasie pianek z krótkim rękawem.

Gdzie surfować

Rejon Hossegor-Seignosse-Capbreton obfituje w miejscówki o różnym poziomie trudności. Będąc początkującym lub średnio zaawansowanym surferem lepiej zostawić takie spoty jak La Graviere czy La Nord dla zaawansowanych i zawodowców z WSL.

Quiksilver Pro France

Na zdjęciu plaża w Hossegor podczas Quiksilver Pro France 2017, foto: Damien Poullenot, WSL

Quiksilver Pro France

Na zdjęciu Gabriel Medina, foto: Damien Poullenot, WSL

Quiksilver Pro France

Na zdjęciu John John Florence, foto: Damien Poullenot, WSL

Quiksilver Pro France

Na zdjęciu Gabriel Medina, foto: Damien Poullenot, WSL

Pierwsze kroki lub doskonalenie techniki warto ćwiczyć na mniej wymagających spotach. Poniżej krótka charakterystyka trzech najpopularniejszych.

La Sud, Hossegor

Spot idealny dla tych, którzy podczas dużych fal na La Nord szukają „bezpiecznej przystani”. Dzięki swojemu położeniu zapewnia łatwiejsze i łagodne fale idealne dla średniozaawansowanych i początkujących surferów. Dominują tu tzw. lewe. Trzeba pamiętać, że w trakcie przypływu miejscówka zamienia się w nie nadający się do surfingu shorebreak.

La Sud Hossegor

Le Santocha, Capbreton

Najbardziej regularna fala w Capbreton łamiąca się zarówno w prawo, jak i w lewo. Poza dużą ilością podopiecznych miejscowych szkół surfingowych nie brakuje tu też zaawansowanych surferów. Stąd niektóre źródła podają, że występuje tu lokalizm. Trzeba uważać też na silne prądy, przez co wypłynięcie na pozycję bywa czasochłonne.

Le Santocha beach

foto: Colin Lallemand, magicseaweed.com

Cote de Basques, Biarritz

Piaszczysto-rafowy break oddalony o 40 km na południe od Hossegor jest bardzo popularny wśród początkujących surferów. Najlepsze warunki zapewnia przy swellu z zachodu (zarówno windswell, jak i groundswell) i wietrze typu offshore ze wschodu. Lewe i prawe fale łamią się najkorzystniej przy odpływie. Gdy ich wysokość nie przekracza poziomu ramion (na surfingowej skali tzw. shoulder-high) są idealne dla początkujących i longboarderów. Im bliżej południowej części plaży, tym fale zyskują na sile.

cote de basque beach

foto: Adrenaline Hunter blog

Dlaczego warto:

  • kultowy europejski region surfingowy
  • szeroka oferta szkół surfingowych
  • duża ilość różnorodnych spotów dostosowanych do każdego poziomu surferów
  • Quiksilver Pro France na żywo! (pod warunkiem wyjazdu na początku października)
  • pyszna lokalna kuchnia
  • bliskość granicy z Hiszpanią (możliwość eksplorowania Kraju Basków)
  • dobre połączenie lotnicze z Polski